Riwiera Makarska – Tučepi

Tučepi

Adres:

  • Chorwacja
  • Riwiera Makarska
  • Tučepi
  • Miasto i atrakcje:

  • Liczba ludności: 1763 osoby (2011r.)
  • Podzielone na dwie części: Tučepi Górne i Dolne
  • Bezpośrednie sąsiedztwo Masywu gór Biokovo
  • Plaża o długości około 3 km
  • Plaża dla naturystów
  • Liczne sklepy, knajpki i restauracje
  • Wypożyczalnia: motorówek, skuterów wodnych i parasailing
  • Punkt wyjazdu wycieczek na wyspę Hvar i Brač
  • Punkt startowy na Masyw gór Biokovo
  • Kościół Sv. Jure z XIV w.
  • Noclegi: Pokoje, Apartamenty (około 50-60 euro), Wille, Hotele
  • Dane aktualne na dzień 2013.08.04

    Autostradą do Dalmacji

    Jedziemy do Tučepi, gdzie czeka na nas plaża, woda, rybki, bary, drinki z palemką i odpoczynek. Wczesnym rankiem wyruszyliśmy więc z niezbyt udanego noclegu w Josipdolu, by po 400 km dotrzeć do celu. Połączenie autostradowe jest genialne. Chorwacja ma się czym pochwalić w kwestii autostrad. U nas wylany asfalt i po sprawie, tu musieli się postarać by poprowadzić nas dobrą drogą nad morze. Tunele, mosty i widoki to przyjemność z jazdy. Jako cel wypoczynku obraliśmy sobie małą miejscowość na Riwierze Makarskiej – Tučepi. Czemu tu? Z kilku powodów: z polecenia, z dobrego położenia do zwiedzania i z bliskości do granicy z Bośnią i Hercegowiną. Tučepi ma także jedną z najdłuższych plaż na Riwierze co nie musiało skutkować leżeniem jak sardynki pośród tłumów, ale o tym później. Jechaliśmy w ciemno, więc zależało nam by znaleźć się tu jak najwcześniej i tak też przed południem zjechaliśmy z autostrady i nadmorską drogą jechaliśmy w kierunku docelowego miasta. Pierwsze spojrzenie na morze zza zakrętu nie zrobiło na nas jakiegoś większego wrażenia. Gdzie ten kolor Adriatyku, który obserwowaliśmy rok temu? Jakoś tak dziwnie – bez zachwytu. Chyba brakowało nam tej krzywizny Ziemi jaką obserwowaliśmy w Czarnogórze. Stwierdziliśmy, że pewnie z bliska będzie to wyglądało lepiej. Mijając takie miejscowości jak Brela, Baška Voda czy Promajna podobało nam się coraz bardziej. Już nawet dostrzegaliśmy krystaliczne kolory plaż, które kłóciły się z ogólnym widokiem reszty. Wjechaliśmy do Makarskiej, dużego i popularnego kurortu na Riwierze, tu zdecydowanie nie chcielibyśmy wylądować – za dużo ludzi, za duże miasto i wszędzie tłumy, ciężko było przejechać samochodem, a co tu dopiero odpoczywać.

    “Sobe” czy “Apartmani”?

    Zaraz za Makarską znajduje się nasze Tučepi. Miejscowość nie jest duża, posiada kilka hoteli, trochę domów, genialny deptak no i oczywiście dłuugą, lekko kamienistą plażę. Dojechaliśmy do “Centrum” i już po minucie byliśmy przy przystani, gdzie znajduje się parking. Niestety nie mieliśmy drobnych do automatu, nikt nie chciał rozmienić papierków, nawet w sklepach. Kazali szukać Pana z koszulką, na której narysowana jest litera P. Tak czy inaczej parkingowego gdzieś wsysło i po 20 minutach poszukiwań już mieliśmy odjeżdżać aż nagle na horyzoncie pojawiło się owo wielkie P. Ile tu będziemy stać? Chyba wszystkie tu wybudowane domy wynajmują noclegi, więc nie powinno to zająć dużo czasu, pół godziny, może całą, a wrzućmy na dwie, nie będziemy się śpieszyć. Heh naiwni. Chcieliśmy znaleźć coś w drugiej lub trzeciej linii brzegowej. Z ciekawości jednak podreptaliśmy do pierwszego lepszego domu spytać za ile i co mają. Starsza babcia oznajmiła, że ma do wynajęcia pokój za 50 euro. Pokój nie wchodził w rachubę. Chcieliśmy apartament. Główną różnicą pomiędzy pokojami (Sobe), a apartamentami (Apartmani) to standard wyposażenia, klimatyzacja, kuchnia, łazienka, recepcja itd. W skrócie: w większości przypadków “Pokój” to pokój u kogoś w domu, a “Apartament” to pokój w budynku z przeznaczeniem turystycznym wraz z klimatyzacją, często kuchnią (typ studio) i łazienką. Tak więc 50 euro za pokój wydawało nam się trochę za dużo (heh znów naiwni), ale w końcu to tuż przy linii brzegowej i jeszcze w “Centrum”. Poszliśmy dalej. Znów pokój za 50e. W końcu trafiliśmy na apartament – cena 65 euro, ale brak miejsc. Kolejny apartament – brak miejsc, później pokój – brak miejsc, pokój za 60e – miejsce od jutra. Coraz mniej nam się to podobało. Poszliśmy całkiem daleko, na górę, a tam to samo, a na dodatek nikt nie zna nikogo, kto by kogoś znał, kto coś ma, chociaż niektórzy się starali. Było tak gorąco, że się z nas lało. Uratował nas jeden z właścicieli apartamentów obdarowując nas szklanką zimnej wody. Próbował też nam coś znaleźć na mieście, ale bez skutku. Nawet Biuro Informacji Turystycznej miało tylko jeden pokój za 50 euro. Po półtora godzinnej wycieczce po Tučepi pomału traciliśmy nadzieję na coś fajnego, bo o tanim już dawno zapomnieliśmy. W tym roku nie mieliśmy tyle szczęścia co poprzednio. Zastanawialiśmy się już czy jechać gdzieś dalej czy brać nie klimatyzowany pokój u kogoś w domu. Szliśmy więc w upale, pomału, turyści mijali nas z materacami, kot leżał pod drzewem, młoda dziewczyna leniwie rozwieszała pranie obok jakiegoś budynku. Raczej z przyzwyczajenia, niż z nadzieją pytamy czy nie wie coś o noclegu. –Ja mam tutaj wolne, mówi dziewczyna. Błysk w oku i od razu myśli, że tanie to nie będzie, ale czy mamy wybór? Budynek wygląda na całkiem nowy i zadbany –A cena?, pytamy skromnie? –60 euro, pada odpowiedź. Dużo, nie dużo, zależy jak na to patrzeć. Wyboru raczej nie mamy, więc udajemy, że drogo. Chwila rozmowy i dziewczyna o imieniu Veronica pyta czy chcemy zobaczyć jak jest w środku? Od tej chwili już wiedzieliśmy, że na 60 euro się nie skończy. Wchodzimy na I piętro, otwieramy drzwi, a tam duży przestronny pokój, duży balkon z widokiem na “kawałek morza”, kuchnia, łazienka, klimatyzacja, internet, normalnie wypas. Zachwyceni przechodzimy do konkretów: zaczyna Veronica 60 euro, 40 (wiem przesadziłem), 60, 50, 55, 50 please, hmmm nie, nie mogę, please 50 please, noooo ok, tylko nie mówcie innym mieszkańcom że macie za tyle. Z radosnym uśmiechem przypieczętowaliśmy kontrakt podaniem ręki i możemy się cieszyć – zostajemy w Tučepi! Przywieźliśmy swoje rzeczy, zaparkowali w cieniu i zmęczeni padli na łóżko. Ale nie, nie mogliśmy za długo leżeć, Adriatyk czeka. Resztkami sił, ogarnęliśmy się trochę i ruszyli na miasto. Już nie pamiętam czy tego dnia pływaliśmy czy nie, ale na pewno podziwialiśmy turkusową wodę, góry i gwar nadmorskich knajpek. Usiedliśmy w którejś z nich, coś zjedli i wypili po piwie. Przy drugim, oczy same mi się już zamykały. Organizm się odprężył, zwolnił i wyłączył koncentrację, jaka mi towarzyszyła przez ostatnie 1400km. Już wiedział, że przez najbliższe dni odpocznie i naładuje się na nowo. Z zamkniętymi oczami dokończyłem piwo i po przejściu około 150m padłem jak kłoda w klimatyzowanym pokoju (tfu apartamencie). Po 2-3 godzinach, późnym popołudniem znów odprężaliśmy się nad brzegiem chorwackiej plaży.

    Tučepi

    Następnego dnia wstaliśmy, jak na wakacyjne warunki, wcześnie rano bo około 9:00 i udali nad morze na świeże śniadanie i oczywiście by poczuć smak słonej wody. Po wcześniejszych przygodach już trochę ochłonęliśmy, więc mogliśmy się przyjrzeć miasteczku nieco bliżej. Tučepi jest małą miejscowością, ale może poszczycić się wspaniałymi widokami na Morze Adriatyckie, pobliskie wyspy Hvar i Brač oraz na Masyw gór Biokovo. Wszystkie trzy elementy są przyjemnością dla ciała i ducha. Miasto podzielone jest na dwie części: Tučepi Górne i Dolne. W tym dolnym kwitnie turystyka, a w tym górnym krzaki i bieda. Centrum turystycznego Tučepi skupia się w okolicy przystani. Na przeciw niej, w cieniu palm, znajduje się też wspomniany parking. Tu też mniej więcej co 3-4 dni odbywają się imprezy, a właściwie to odbywała się jedynie “Rybacka Noc”, gdzie przy muzyce na żywo serwowano grillowane krewetki i ryby. Na lewo i na prawo od przystani wzdłuż prawie całej długości plaży wybudowana została długa promenada. Znajdują się przy niej liczne sklepy, butiki, lodziarnie, knajpy i restauracje. Jest tego tak dużo, że każdy znajdzie coś co odpowiada mu klimatem lub serwowanymi potrawami i napojami. Od kolorowych drinków z palemką, które smakują wyśmienicie, zwłaszcza wieczorami, gdy lekki wiatr wzbudza delikatne fale na tle zachodzącego słońca, przez standardowy napój jakim jest piwo Karlovacko, które w upalny dzień znika w mgnieniu oka, aż po wszelkiego rodzaju ryby, pizze, lasagne, fast-foody, mięsa, kotlety, kiełbaski, naleśniki i wiele innych, na które brakło nam czasu. Dla mnie wyjątkowo wakacyjnymi smakołykami były… lody. Tak dużych nie spotkałem nigdzie indziej. Dla Chorwatów jedna gałka odpowiada trzem polskim. Ładują do tych wafelków ile wlezie, ubijają i jeszcze dokładają. Oprócz produktów typowo gastronomicznych, nad brzegiem morza można kupić niemal wszystko: ubrania, zabawki, ręczniki i inne turystyczne potrzebne i niepotrzebne przedmioty. Napotkaliśmy także dwa sklepy spożywczo-przemysłowe, w których wieczorami roiło się od ludzi. Osoby posiadające w swoich portfelach tylko euro bez problemu znajdą też klika kantorów.
    Idąc w kierunku Makarskiej na samym końcu plaży znajdują się największe hotele. Nie zachwycają jednak luksusem. Ot takie zwykłe, stare budynki z basenem, kortem tenisowym i zapewne jeszcze z innymi atrakcjami. Pomiędzy nimi w cieniu palm znajduje się kościółek Sv. Jure. Jest on trochę zaniedbany i zapomniany, a szkoda, bo jest to najstarszy i najlepiej zachowany budynek sakralny na całej Riwierze Makarskiej. Kościół Św. Jerzego został wybudowany w 1311r. Byliśmy tam popołudniu i kościółek był zamknięty, ale i tak wątpię, aby w dzień był otwarty, raczej tylko na specjalne uroczystości.

    Plaża

    Najedzeni i zaznajomieni z okolicą pora zejść niżej – na plażę. Tučepi posiada najdłuższą plażę na Riwierze Makarskiej o długości około 3km. Wzdłuż plaży posadzone są drzewa Pini, które dają nieco cienia w upalnym słońcu, zwłaszcza przed południem. Plaża jest drobno kamienista. Nie jest ona zbyt szeroka, ale bez problemu mieści 3-4 rzędy leżaków, ręczników czy plażowiczów. Na plażę udaliśmy się około 10:00 więc spodziewaliśmy się na niej tłumów. Było dużo ludzi (może nie tłumy), ale dla nas dwójki bez problemu można było znaleźć miejsce zarówno w cieniu jak i w słońcu. Im później, tym plaża bardziej się zapełniała, jednakże zawsze można było znaleźć trochę miejsca, czasem trzeba tylko trochę dalej iść. Dla większej grupy ludzi polecamy jednak przyjść nieco wcześniej, inaczej pozostanie Wam tylko miejsce w gorącym słońcu tuż przy wodzie. Na plaży od strony Makarskiej o każdej porze dnia znaleźć można miejsce, ale tam plaża jest szersza, przez co też bardziej nasłoneczniona. Podczas naszego pobytu w Tučepi słońce grzało dość ostro, dla mnie okolice 36 stopni to dużo i cieszyłem się, że jest choć trochę cienia. Dla zapewnienia sobie miejsca ludzie często przynosili z rana ręczniki, kładli, gdzieś szli a później przychodzili na gotowe miejsce, później znów szli na parę godzin i znów przychodzili przez co niestety nie było na plaży rotacji ludzi. Idąc do końca plaży w kierunku na lewo od przystani pomału kończyły się drzewa Pini i promenada. Na samym zaś końcu znajduje się plaża dla nudystów, a jeszcze dalej po przejściu kawałka drogi dojdziemy do miejscowości Podgora, gdzie miasto wydaje się większe, chociażby ze względu na ruch pieszy i samochodowy, a plaża bardziej miejska i mniejsza. Tučepi zaś jest bardziej kameralnym i spokojniejszym miejscem. Późnym popołudniem około godziny 18-19 na plaży zostawały już tylko “niedobitki”. Mnóstwo miejsca, ciepłe morze, zachód słońca i odbijające się promienie w górach to był najlepszy czas na pływanie. Wieczorami wszyscy przenoszą się do knajpek i zapełniają promenadę. Pomimo mnóstwa ludzi nie ma ogromnych tłumów. Każdy leniwie spaceruje wzdłuż wybrzeża szukając swoich miejsc i pomału turyści zapełniają nadbrzeżne stoliki. Wieczorami deptak rozświetla się kolorowo, a zewsząd dobiega różnoraka, acz nie głośna muzyka.

    Atrakcyjne Tučepi

    Samo morze jest krystalicznie czyste i lazurowe. Pływając nawet na dużych głębokościach widoczność była idealna. Większe fale, które lekko mąciły wodę były tylko jednego dnia. Pomimo iż plaża była zapełniona, to w wodzie było spokojnie i luźno. Od brzegu morza do pełnej głębokości nie jest daleko i już po kilkunastu metrach nie czuliśmy dna pod nogami. Pod wodą też niemało atrakcji. Nie ma co prawda raf koralowych z prawdziwego zdarzenia, ale zawsze coś można upolować. Co chwilę widzieliśmy małe rybki przepływające pomiędzy nogami, a czasem nawet całe ławice. Jeżowce widzieliśmy jedynie daleko od brzegu na dnie morza. Adriatyk był dla nas dużą atrakcją i w połączeniu z niesamowitymi widokami nagich skał gór Biokovo – najwyższego masywu górskiego w Dalmacji, tworzyło idealne miejsce na odpoczynek. Można tu znaleźć wszystko od spokoju po rozrywkę. Nie tylko plaża i knajpy są atrakcją wybrzeża. Do dyspozycji mamy też całodniowe wycieczki na wyspę Hvar i na słynną plażę Bol na wyspie Brač w cenie około 30e za osobę oraz szereg atrakcji w samym Tučepi. Skutery wodne, motorówki, nurkowanie, parasailing i wiele innych rozrywek. Leżąc na plaży co chwilę oglądaliśmy kolejnych śmiałków wzbijających się w powietrze za motorówką, szalejących na skuterach i bawiących się radośnie w słonej wodzie Adriatyku.
    W czasie pobytu w Tučepi odpoczęliśmy na tyle, że do dziś żyjemy tymi dniami. W czasie pobytu i dzięki dobremu położeniu miasta udało nam się też wybrać ponownie do Bośni i Hercegowiny oraz spojrzeć na Tučepi ze szczytów gór Biokovo. W planach mieliśmy też wycieczki do dużych nadmorskich miast na wybrzeżu, ale zachwyceni klimatem Tučepi woleliśmy zostać na miejscu. Czas szybko leciał, a lazur morza wcale nam się nie nudził. Przed wyjazdem do Chorwacji zastanawialiśmy się czy Biokovo nie przyćmi gór Czarnogóry, czy morze będzie tak samo piękne, a klimat równie rodzinny. Dziś nie sposób porównać tych dwóch bałkańskich krajów, to zupełnie dwa inne światy i dwa wspaniałe miejsca, które koniecznie trzeba odwiedzić.

    Galerie zdjęć

    Reklama


    Dodaj komentarz