Lublana – Spokojna stolica małego kraju

Lublana

Miasto:

  • Stolica Słowenii
  • Powierzchnia: 275 km2
  • Liczba ludności: 250 tys. (2012r.)
  • Przez miasto przepływa rzeka Lublanica
  • Atrakcje:

  • Zamek główny i Zamek Tivoli
  • Katedra Św. Mikołaja
  • Potrójny Most (Tromostovje)
  • Most Smoków
  • Muzeum i Biblioteka Narodowa
  • Dane aktualne na dzień 2013.08.03

    Powrót na Bałkany

    Kontynuując zaczęte rok temu bałkańskie podróże w tym roku wakacje postanowiliśmy spędzić w Chorwacji, odwiedzając po drodze Słowenię. Opracowaliśmy plan podróży, spakowali dwie torby, zatankowali i wczesnym rankiem wyruszyli z Krakowa na zasłużony odpoczynek. Nasza trasa prowadziła standardowo czeskimi i austriackimi autostradami. Po drodze cały czas spotykaliśmy samochody z polską tablicą rejestracyjną, a i w rozmowach wychodziło na to, że większość jedzie do Chorwacji. Zaczęliśmy się nawet zastanawiać czy będzie tam ktoś z innych krajów. Wyglądało to zupełnie inaczej niż rok temu w drodze do Czarnogóry, gdzie tuż za Budapesztem polskich samochodów można było policzyć na palcach jednej ręki. Minęliśmy Ostrawę, Brno, Wiedeń i nadszedł czas na pierwsze w życiu samodzielne tankowanie gazu do naszego wehikułu podróży. W Austrii stacji z LPG jest raptem kilka, może kilkanaście. My wybraliśmy tą przy zjeździe nr 138 w okolicy miasta Ilz. Po dojechaniu na miejsce pierwsza niespodzianka – trwają wyścigi samochodowe, a dystrybutor jest po drugiej stronie pasa startowego. Jakoś przemknęliśmy pomiędzy startującymi w zawodach samochodami wzbudzając raczej uśmiech niż podziw, więc nici z udziału w wyścigu. No to tankujemy, ale pistolet do gazu nie chce się „zatrzasnąć” na naszym zaworze. Upał straszny, ja się męczę, naciskam, wciskam, wszystko trzeszczy i nic. Obsługa stacji ma nas gdzieś i do pomocy się nie kwapi. Po 15 minutach prób rezygnujemy. Trudno, nie da się – brakuje kilku milimetrów do zatrzaśnięcia i koniec, nic nie poradzimy. Już mamy jechać dalej, a tu przyjeżdża Polak (oczywiście zmierzający do Chorwacji), próbuje pomoc, wciska, naciska, męczy się i nie da się. Albo my mamy wysłużony zawór, albo wysłużony jest ten pistolet. Kierowca ten u siebie się chwile pomęczył, ale udało mu się zatrzasnąć więc miał szczęście (albo dobry zawór). Dobra, straciliśmy już tu wystarczająco dużo czasu jedziemy dalej – zatankujemy gdzieś indziej. Autostrada prowadzi przez Graz i tu większość polskich samochodów skręca na Maribor i Zagrzeb.

    Słowenia

    Nie bylibyśmy sobą jakbyśmy grzecznie jak większość pojechali najkrótsza (najprostszą) drogą nad chorwackie wybrzeże. My, chcąc wykorzystać czas i przebytą drogę jedziemy dalej i w Klagenfurt skręcamy w kierunku Lublany – słoweńskiej stolicy. Po jakiejś chwili zaczynają się Alpy, ale takie skromniejsze. Im bliżej granicy tym więcej zakrętów i ładniej. W końcu wjeżdżamy do tunelu i w jego środku przekraczamy granicę ze Słowenią. Kraj mały, górzysty i strasznie zielony. Niemal połowę terenu stanowią lasy. Znaki drogowe przypominają nam, że jesteśmy w nowym, trochę bałkańskim kraju. Z geograficznego i historycznego punktu Słowenia nie należy do Bałkanów, ale dzięki temu, że kiedyś wchodziła w skład Jugosławii dość często jest zaliczana do tego regionu Europy. Jadąc lokalnymi drogami, mijając po drodze wioski i małe miejscowości, w miarę szybko docieramy do Lublany. Punkt pierwszy – stacja LPG mieszcząca się przy ul. Kajuhova 32. Tu też tankuje się samemu. Ciekawe czy tym razem się uda. Odkręcamy zaślepkę, bierzemy pistolet, wciskamy, zatrzaskujemy i… uff tankujemy. Podłączenie trwało 5 sekund i bez żadnych problemów mamy pełno gazu. Zadowoleni jedziemy do centrum, zaparkować i zobaczyć co ma do zaoferowania Lublana.

    Lublana

    Jadąc przez miasto pierwsze co nam się rzuciło w oczy to prawie zerowy ruch samochodowy oraz pieszy. Takie trochę wymarłe miasto. Co prawda była sobota, ale spodziewaliśmy się większego ruchu. Lublana jest małą stolicą. Zamieszkuje ją około 250 tysięcy osób, z czego podobno 1/5 to studenci, dzięki którym Lublana budzi się dopiero nocą. Zaparkowaliśmy blisko centrum. Mieliśmy namiar na podziemny parking, ale samochodów przy ulicznych zatoczkach było tak mało, że wcisnęliśmy się w jedną. W soboty parking jest za darmo. Zamknęliśmy samochód i ruszyliśmy przed siebie. Swoje pierwsze kroki skierowaliśmy ku nadrzecznej promenadzie. Rzeka Lublanica owija się wokół wzgórza nad starym miastem i tworzy ładny kontrast do otoczenia. Temperatura powietrza była dość wysoka, więc chłod lekko zielonej rzeki delikatnie nas orzeźwiał. Wały rzeki jak i drzewa nad nią były zdecydowanie ładniejsze od promenady. Być może myśmy akurat na taki odcinek trafili. Sam chodnik był ok, ale okolica już nie. Obdrapane budynki z powybijanymi szybami, pomalowane różnymi farbami i sprayami i parking samochodowy pod nimi nie napawają estetyką. Zdecydowanie lepiej jest patrzeć na wolno płynącą rzekę. Spacerując tak, całkiem przypadkiem natrafiliśmy na duży kościół św. Józefa. Był otwarty, więc weszliśmy i jak się okazało w tym kościele swą mszę miał Jan Paweł II, jest nawet w środku jego popiersie pod obrazem z polskimi napisami. Kościół znajduje się przy ulicy Jana Pawła II. W środku nam się podobało, głównie ze względu na jego jasność. Jakoś nie możemy się przekonać do ciemnych kościołów. Po opuszczeniu świątyni doszliśmy do ulic starego miasta. Centralnym punktem Lublany jest zamek na wzgórzu. Można się do niego dostać kolejką. Pod zachodnią ścianą wzgórza znajduje się stare miasto. W zasadzie tworzą go wąskie ulice pomiędzy Lublanicą a wzgórzem. Po wejściu na nie (zaczęliśmy od Stari Trg) znów żeśmy się zdziwili (choć nie powinniśmy) brakiem ludzi. Prawie zero ruchu w sobotnie popołudnie. Kilka osób w knajpkach i na ulicach, chodzący smok z księżniczką i jedna Pani ankieterka pytająca co turyści robią w Słowenii. Po jakimś czasie znów szliśmy wzdłuż Lublanicy. W końcu doszliśmy do mostu nad którym zawieszone było stado butów. Nie wiemy co miały one symbolizować, ale jakaś to atrakcja była. W tej części miasta nabrzeże było zdecydowanie ładniejsze. Woda natomiast straciła trochę zielonego koloru i zrobiła się… zwyczajna. Widokom nadrabiał natomiast klimat okazałych kamienic. Było czysto i sympatycznie. No i w końcu zaczęli pojawiać się jacyś ludzie, chociaż też jakoś mało jak na centrum stolicy. Musieliśmy się zbliżać do czegoś znanego i ważnego. Tak też było – wizytówka Lublany, czyli Potrójny Most. Budowla złożona z trzech części, gdzie środkowa, najstarsza pochodzi z 1842 roku. Sam most nie zrobił na nas jakiegoś większego wrażenia. Mały, w zasadzie wyróżniający się jedynie tym, że był odremontowany i biały. Jego potrójność też jakoś specjalnie się nie wyróżniała. Odpoczęliśmy chwilkę i ruszyli dalej zmierzając ku Mostowi Smoków. Po drodze minęliśmy kilka dziwnych rzeźb: kłaniający się chyba pies oraz coś co przypominało połowę człowieka z odsłoniętymi żebrami. Ostatnim punktem wycieczki był wspomniany Most Smoków. Nazwa pochodzi od czterech smoków, które czegoś strzegą, albo po prostu odpoczywają siedząc sobie na swoich cokołach. Z mostem wiąże się też legenda, która mówi, że ilekroć przez most przejdzie dziewica, smoki machają ogonkami. Kilka dziewczyn przez most przeszło, ale nawet malutkiego ruchu nie zauważyliśmy. Chyba nie mieliśmy szczęścia. Podsumowując Lublana nie jest dla nas wyjątkowym miejscem. Nie zachwyciła nas na tyle by kiedyś jeszcze tam wrócić. Pozostaną nam jedynie wspomnienia spokoju tego miejsca, pięknej rzeki (w tej pierwszej części) oraz smoków. Mimo wszystko zachęcamy by się tam wybrać i poczuć klimat cichej stolicy małego kraju. Lublanę warto zobaczyć, ale tylko raz by się przekonać jak tam jest. Być może wieczorem za sprawą studentów byłoby ciekawiej, ale my musieliśmy jechać dalej. Przejechaliśmy tego dnia 850 km, a przed nami jeszcze 170, gdzie już po Chorwackiej stronie przenocujemy w podrzędnym motelu by w niedzielę przed południem dotrzeć nad wymarzoną plażę w Tučepi. Kończąc pozytywnym akcentem, Słowenia jako całość warta jest poświęcenia chwili wakacji, kiedyś tu wrócimy przy czym niekoniecznie do Lublany. Przyroda poza stolicą wydaję się tym na co Słowenia powinna postawić i pielęgnować, a na pewno odniesie sukces.

    Galerie zdjęć

    Reklama


    Dodaj komentarz