Kosowo i Kosowska Mitrowica – Konflikt dwóch kultur

Kosowo

Dane:

  • Terytorium sporne
  • Przez 105 ze 193 krajów (w tym przez Polskę) ONZ uznawane za niepodległe.
  • Przez Serbię uznawane jako prowinzja autonomiczna.
  • Statystyka:

  • Powierzchnia: 10 887 km2
  • Liczba ludności: 1 859 209 (2014r.)
  • Demografia:

  • Albańczycy: 92%
  • Serbowie: 5,3%
  • Dane aktualne na dzień 2015.08.01

    Kosowo – Zwiedzać?

    W tym roku droga nad morze ułożyła nam się tak, że mieliśmy okazję odwiedzić Kosowo. Z wjazdem do tego kraju sprawa nie jest taka oczywista, ale o tym napiszemy innym razem. Wybierając się do Kosowa nie byliśmy pewni, co nas tu spotka, jak tu będzie i czy jest tu coś ciekawego do zobaczenia. W pamięci mieliśmy ataki terrorystyczne, jakie odbyły się tu jeszcze 2 miesiące wcześniej. Mimo to, postanowiliśmy nie zmieniać planów i zobaczyć co ten mały kraj ma do zaoferowania. Już przed samą granicą zdziwiliśmy się długą do niej kolejką. Choć większość samochodów była na niemieckich tablicach rejestracyjnych, to szybko okazało się, że to tutejsi Albańczycy, którzy przyjechali na wakacje do rodzinnych stron. W końcu, po 2 godzinach czekania w palącym słońcu pogranicznik spytał nas gdzie jedziemy.
    – Do Prisztiny.
    – Do pracy?, Spytał.
    Zdziwiliśmy się pytaniem, no bo jak to tutaj do pracy, przecież jest wiele innych lepszych miejsc do emigracji, a Kosowo jest raczej biednym krajem.
    – Nie, my pozwiedzać tylko.
    – Aha! Pozwiedzać? No ok. – mruknął policjant z jeszcze bardziej zdziwioną miną niż nasza. Ale jak to zwiedzać kraj, w którym na ulicach spotyka się wojsko, jeżdzą wozy opancerzone NATO, gdzie co chwilę mija się znaki drogowe z przeznaczeniem dla czołgów i w którym co chwilę są jakieś zamieszki czy ataki.
    Jeżdżąc po Kosowie, na co dzień nie widzi się tego wszystkiego, kraj wygląda normalnie, a w centrach miast toczy się spokojne życie. Zabawy, koncerty, restauracje tętniące życiem – norma jak wszędzie indziej. Mimo to zawsze jakaś niepewność pozostaje, zwłaszcza że region nie jest oazą spokoju. Czy Kosowo ma coś do zaoferowania turystom? Tak. To tu znajdują się jedne z najwspanialszych monastyrów, góry, wąwozy i cały koloryt etniczny tego miejsca.

    Czym jest Kosowo?

    Czy Kosowo można nazwać niepodległym państwem? Kwestia dyskusyjna. Polska uznaje je, jako niepodległy kraj. Serbia uważa, że to ich terytorium. A świat? Tak pół na pół. 17 lutego 2008 roku w Prisztinie zerwano stosunki z Serbią i ogłoszono niepodległość Kosowa. Co ciekawe Trybunał w Hadze uznał, że ogłoszenie niepodległości było legalne, bo nic w prawie międzynarodowym nie zabrania składania takich deklaracji (idę zaraz ogłosić niepodległość naszej działki :)), jednakże nie udało się zmienić statusu Kosowa na forum ONZ (czyli podatek za działkę chyba nadal będę płacił :)). Stąd też brak jest jednolitego postrzegania tego skrawka Europy na arenie międzynarodowej. Wieki temu region ten stanowił kolebkę serbskiej kultury i państwowości. Dziś, zamieszkiwany jest głównie przez Albańczyków, a to Serbowie są tu mniejszością i stanowią około 5% ludności. Obszar Kosowa jest regionem spornym pomiędzy tymi dwoma narodami. M. in. Zbrojna Armia Wyzwolenia Kosowa (UÇK) poprzez swoje ataki na ludność serbską doprowadziła początkiem lat 90-tyh do wojny domowej. Obie strony konfliktu dopuściły się czystek etnicznych w wyniku czego zbrojnie interweniowało NATO (po raz pierwszy be autoryzacji ONZ), a później wprowadziło siły pokojowe KFOR. Siły te, w tym polski kontyngent do dziś stacjonują w wielu miejscach w Kosowie. Zdarzają się ataki na cerkwie, kościoły czy inne obiekty utożsamiane z Serbami, dlatego też cenne zabytki są chronione, o czym mogliśmy się sami przekonać, nie raz przechodząc przez wojskowe kontrole.

    Kosowska Mitrowica (serb.) lub Mitrowica (alb.)

    Sposób poruszania się po Kosowie nie odbiega od tego w Albanii. Jakieś zasady są, ale kto by się nimi specjalnie przejmował. Przemierzając kilometry długo wypatrywaliśmy niebieskiej flagi tego kraju. Na przemiennie widzieliśmy tylko albo czarnego orła Albanii albo kolory Serbii. Co miejscowość to czuliśmy, że zmieniamy kraj. Nazwy miejscowości pisane były w dwóch językach, przy czym ten serbski odpowiednik bardzo często zamalowany był sprayem. Nie inaczej było w Kosowskiej Mitrowicy lub jak mówią Albańczycy po prostu Mitrowicy. W mieście, które chyba najbardziej pokazuje podział kulturowy tego regionu. Miasto przedzielone jest rzeką Ibar. Po jednej stronie mieszkają Albańczycy, a po drugiej Serbowie. Wjechaliśmy do niego od albańskiej strony. Pierwsze wrażenie: ogólny chaos na drodze, duży ruch i sprzedaż uliczna, czyli typowe albańskie miasteczko. Mieszkańcy przemieszczają się w każdym kierunku. Tłok w kawiarniach i restauracjach. Nawet w południe Kosowska Mitrowica tętni życiem. Widać też, że miasto się rozwija. Centrum to jeden wielki plac budowy. Za jakiś czas będą tu ładne ulice, chodniki, place. Część miasta jest już przebudowana i przy tutejszym urzędowym budynku dumnie powiewają flagi: Kosowa, Albanii, USA, NATO i UE. Przeszliśmy w kierunku rzeki i Mostu Pokoju. Strzegą go jednostki KFOR. To tu znajduje się niewidoczna granica pomiędzy ludnością albańską, a serbską zamieszkującą to miasto. Rzeka symbolicznie wytacza granicę kultur i wszelkich sporów. Nazwa Most Pokoju wydaje się być tylko na papierze. Tu koncentrują się wszystkie demony tego miejsca. Po przejściu przez most znaleźliśmy się mentalnie w innym kraju, choć w tym samym mieście. Zniszczony asfalt przypomina o zamieszkach z ostatnich lat i o 28 rannych polskich policjantach w 2008r. W tej części miasta na horyzoncie nie widać niemalże nikogo. Ruch niemalże zerowy. Tylko my, policjanci strzegący tej strony mostu i może jeszcze gdzieś w oddali kilka osób. Po ulicach nikt nie jeździ, nie słychać klaksonów. Cisza i spokój. Tylko zza rzeki dochodzą jakieś odgłosy, niczym z odległego festynu. Dookoła nas pustka i flagi Serbii, które łopoczą na wietrze. Po prostu inny świat w tym samym mieście. Właściciele samochodów, Serbowie nie uznający niepodległości Kosowa na znak protestu, albo nie mają w ogóle tablic rejestracyjnych, albo mają założone serbskie. Idziemy kawałek dalej, nie ma knajp, restauracji, tłumów, ale o dziwo na tym pustkowiu znajdujemy otwarty sklep. Wchodzimy i kupujemy coś do picia. W całym Kosowie obowiązującą walutą jest euro, ale nie tu. Tu jest Serbia! Sprzedawca podaję kwotę w dinarach serbskich. Bardzo niezadowolony przelicza nam to w końcu na euro, pewnie grubo zawyżając kurs. Patrząc na to wszystko z boku z jednej strony widzimy rozwijające się Kosowo, a drugiej znikającą Serbię. Pompowane przez „Zachód” pieniądze nigdy nie przechodzą na tę stronę rzeki. Konflikt jaki istnieje pomiędzy dwoma narodami tak szybko nie ucichnie, a cytując premiera Albanii sprzed paru miesięcy, że zjednoczenie narodów jest „nieuchronne i nie podlega dyskusji” oraz odpowiedź władz Serbii: „Albania i Kosowo nigdy się nie połączą” mogą tylko spotęgować i tak już zaognioną sytuację i oby nie przełożyło się to na kolejny konflikt zbrojny w Europie. A znając zawziętość Albańczyków i Serbów, o pokój będzie tu trudno.

    Galerie zdjęć

    Reklama


    Dodaj komentarz