Dolina Tempi i Greckie Meteory

Dolina Tempi

Adres:

  • Grecja
  • Palea Ethniki Odos Athinon Thessalonikis
  • Dolina:

  • Wąwóz pomiędzy górami Olimpu i Ossy
  • Naturalna granica pomiędzy Macedonią a Tesalią
  • Długość około 10 km
  • Atrakcje:

  • Most nad rzeką Pinios
  • Sanktuarium Agia Paraskewi
  • Źródło Afrodyty
  • Źródło leczące oczy
  • Kramy i sklepiki
  • Parking przy drodze
  • Wytwórnia ikon i pamiątek

    Adres:

  • Grecja
  • Kalampaka
  • Eparchiaki Odos Meteoron-Kallitheas
  • Atrakcje:

  • Sklep z pamiątkami
  • Setki ikon, figurek i pamiątek
  • Parking
  • Meteory

    Adres:

  • Grecja
  • Kalampaka
  • Atrakcje:

  • Masyw skalny z wapienia
  • Monastyry na srzelistych skałach
  • Droga pomiędzy górami
  • Liczne punkty widokowe
  • Dane aktualne na dzień 2012.12.30

    Dolina Tempi


    I tak jak zapowiadaliśmy wróciliśmy na Bałkany. Cały 2012 rok był wyjątkowo podróżniczym rokiem, więc i Sylwester nie mógł być nigdzie indziej jak i nie w podróży. Nowy Rok przywitaliśmy w Grecji. Ale zanim udaliśmy się na plażę, zjedli ośmiornicę i spróbowali lokalnych trunków odwiedziliśmy m.in Dolinę Tempi i klasztory na skałach – czyli greckie Meteory. Jadąc od strony Riwiery Olimpijskiej w Dolinie Tempi zatrzymuje się chyba każdy autokar zmierzający do Kalampaki, gdzie znajdują się Meteory. Pomiędzy górami Olimpu a górami Ossy rzeka Pinios wydrążyła głęboki wąwóz. Ze względu na ulewy, poprzedniego dnia, rzeka zmieniła kolor na błotnisty co od razu przypomniało nam to wiosenną, zalaną deszczem Sekwanę w Paryżu. Nad rzeką nagie drzewa odsłaniały strome zbocza gór. Ze względu na mało zieloną scenerię nie spodziewaliśmy się zobaczyć czegoś wyjątkowego. Zwykły, kolejny punkt programu, postój na rozprostowanie kości i odpoczynek. Powolnym krokiem, mijając stragany i wszędobylskie koty zbliżaliśmy się do kładki nad rzeką. Po drugiej stronie mostu zdziwiliśmy się jednak i to dwukrotnie. Pierwszy raz jak zauważyliśmy małą, wkomponowaną w skały cerkiew i zarazem sanktuarium Agia Paraskewi, którego patronką jest dziewczyna z oczami na tacy. Drugi raz gdy zauważyliśmy zielonkawy kolor wody i źródełko. Mimo ulew ten kawałek rzeki nie zmieszał się z błotem co pozwoliło nam wyobrazić sobie rzekę Pinios w pełniejszych i weselszych barwach. W lecie zapewne wszystko to wygląda o wiele lepiej. Źródło, które znajduje się pod drzewem tuż obok wejścia do sanktuarium to źródło Afrodyty. Legenda głosi, że to właśnie tu kąpała się ona przed spotkaniami z ukochanym. Woda ze źródełka podobno przywraca młodość i zapewnia szczęście w miłości. Zanurzyliśmy więc w niej ręce. Miłości mamy pod dostatkiem, a czy będziemy młodsi to się okaże. Mimo chłodnego powietrza woda była bardzo ciepła, jakby termalna – chyba rzeczywiście działa tu mitologiczna moc Afrodyty.
    Na terenie sanktuarium znajduje się jeszcze jedno źródło, mała sadzawka ukryta w skałach. Wąskim przejściem, niemal na kolanach docieramy do tryskającej ze skał wody. Jak to bywa w świętych miejscach, woda z tego źródła też na coś działa. Tym razem leczy ona wzrok. To nam się przyda. Orzeźwiającą, chłodną wodą przemywamy oczy i wracamy, znów przeciskając się przez skały. Sanktuarium Agia Paraskewi nie jest wielkie. Malutki kościółek, kryje jednak w sobie niesamowite skarby. Dziesiątki ikon zdobi świątynię, a malowidła na ścianach i palące się świece nadają religijny klimat temu miejscu. Takie kolorowe przedstawienie świętych i Boga jest dużo lepsze od szarych i smutnych kościołów jakich u nas w Polsce pełno. W środku spędzamy chwilę czasu słuchając opowieści o ikonach, świętych i religii prawosławnej. Ze względu na zimową porę roku i pierwsze spojrzenie na dolinę Tempi nie wydawało nam się, że coś nas tu zachwyci, ale Afrodyta i Św. Paraskewi się postarały i warto było się tu na chwilę zatrzymać. Zaraz po wyjściu z sanktuarium pośpiesznym krokiem przeszliśmy przez most i udali do autokaru by jak najszybciej znaleźć się w słynnych Meteorach.

    Wytwórnia ikon i pamiątek

    Po około godzinie jazdy zauważyliśmy pierwsze pionowe skały. Już prawie jesteśmy. Podekscytowani spoglądaliśmy w ich kierunku. Ale jeszcze chwilę musieliśmy poczekać. Kolejny, chyba znów obowiązkowy przez każdy autokar punkt programu – Wielka Wytwórnia Ikon i Pamiątek. W rzeczywistości sklepik z setkami ikon, figurek, pamiątek z wizerunkami świętych, krzyży i dziesiątkami innymi cudownościami. Do tych wszystkich świętości dołączyły także oryginalne podróbki perfum, złoto-miedziane wisiorki, magnesy, talerze, okulary przeciwsłoneczne, torebki Hello Kitty itp. bardzo przydatne i niezbędne dla każdego przedmioty. Żeby zatuszować typowo komercyjny „stragan” w tle kobieta malowała ikony, przewodnik opowiadał o technice wytwarzania malowideł, a obsługa częstowała nas alkoholem lub sokiem. Do tego wszystkiego dla kupujących wielka loteria z nagrodami ze sklepiku 🙂

    Meteory

    Po około pół godzinie w końcu jedziemy dalej. Meteory to pasmo pionowo sterczących skał. Prehistoryczne morze i rzeka Pinios stworzyły jeden z cudów natury. Woda wydrążyła niesamowity krajobraz. Wijąc się drogą w górę, okrążając te skały widoki stają się coraz to piękniejsze. Nie ta planeta i nie ta Grecja, którą do tej pory widzieliśmy. A może po to przemywało się oczy w dolinie Tempi, by teraz jeszcze wyraźniej widzieć piękno Grecji. Na sterczących, nie do zdobycia skałach, niegdyś mnisi zbudowali dziesiątki klasztorów. Do dziś przetrwało osiem z czego sześć jest zamieszkałych i dostępnych dla turystów. Jak oni to zrobili? Na pewno powoli i z trudem. Materiały do budowy trzeba było wnosić po sznurowych drabinkach, a następnie wciągać w koszach. W jednym z monastyrów do dziś używa się linowej windy do wwożenia towarów. Na najwyższej i najbardziej wysuniętej skale znajduje się największy z monastyrów: Wielki Meteor (Klasztor Przemienienia Pańskiego). Powstał on w XIV w., a jego budowa trwała dziesiątki lat. Jadąc drogą i podziwiając meteory zatrzymaliśmy się w punkcie widokowym i stojąc na wiszących, niezabezpieczonych głazach, gdzie nie sięgnąć wzrokiem widzieliśmy pionowe ściany a na nich klasztory. Widok niesamowity. Jeden nieostrożny krok i można spaść kilkaset metrów w dół. Nazwa Meteory wywodzi się od czasownika „meteorizo” oznaczającego „unosić się w powietrzu”. Zdecydowanie trafna nazwa. O tej porze roku, gdzie słońca jest mniej i nie pali ono roślinności skały porośnięte są zielonym mchem. W dolinie purpurowe drzewa. W tle ośnieżone szczyty gór. Mieszanka osobliwości dodaje urokowi tego miejsca i tworzy magiczną atmosferę i festiwal kolorów. Jedziemy dalej, zatrzymujemy się przy klasztorze Warłama, usytuowanym na drugiej co do wielkości skale. Dziś nie trzeba wspinać się po skałach, używać lin i być alpinistą. Dla celów turystycznych wybudowano schody. Po przebyciu około 100 stopni jesteśmy na szczycie, z którego widoki zapierają dech w piersiach. Żadne zdjęcia i filmy nie oddadzą tego co widzimy. Pomimo zachmurzonego nieba, widoczność jest doskonała a krajobraz wymarzony. Klasztor Warłama kryje w sobie kilka kaplic z zabytkowymi relikwiami i malowidłami. Do kaplicy przylega pomieszczenie z cysterną na wodę oraz szpital przerobiony na sklep. Na dziedzińcu zaś góruje wieża, krzyż oraz dwie flagi: grecka i mniej znana żółta z dwugłowym orłem – jest to flaga Greckiego Kościoła Prawosławnego. W tle rozpościera się miasto. Stojąc w tym miejscu podziwiamy wszystko to co nas otacza, czujemy na plecach oddech starożytnych Bogów. Cały czas cieszymy wzrok i łapiemy do świadomości każdą spędzoną tu chwilę. Niechętnie i pomału schodzimy ze wzgórza. Trochę dalej zatrzymujemy się jeszcze na chwilkę przy Monastyrze Rusanu. Wychodzimy po kamiennych stopniach. Niestety monastyr jest akurat zamknięty więc pozostaje nam nacieszyć się pozostałymi widocznymi budowlami na innych skałach by po chwili oddalić się z tego niesamowitego miejsca.
    Warto zapomnieć o greckich plażach, lazurowym morzu, skalistych wyspach i antycznej architekturze i wybrać się w głąb lądu, na kraniec równiny tesalskiej by spędzić czas w innym niezwykłym świecie.

    Reklama