Na albańskiej plaży w Himarë

Himarë

Położenie:

  • Południe Albanii
  • Nad Morzem Jońskim
  • U podnóża gór Llogara
  • Dane:

  • Wysokość: 360 m n.p.m.
  • Populacja: 2000 osób
  • Dane aktualne na dzień 2015.08.03

    Himarë (Himara)

    Czwarty rok z rzędu spędzaliśmy wakacje na bałkańskiej plaży. Po Czarnogórze, Chorwacji i Bułgarii tym razem przyszedł czas na albańskie Himarë. Bardzo nas cieszył ten wyjazd. Chcieliśmy zobaczyć jak zmieniła się Albania w przeciągu ostatnich 3 lat i choć dojazd tu nie obył się bez przygód to liczyliśmy na to, że wypoczynek nad Morzem Jońskim będzie udany i zrekompensuje nam trudności jakie mieliśmy również przed wyjazdem: 4 tygodnie wcześniej całkowicie popsuł nam się samochód i musieliśmy go zmienić. Kupując i rejestrując samochód na szybko, udało nam się rzutem na taśmę przyjechać tu nowym niesprawdzonym sprzętem. Nie mogło być więc źle i relaks nad Morzem Jońskim musiał się udać. Himare
    Himarë położone jest w malowniczej okolicy gór Llogara. W zasadzie już na płaskim terenie, przez co mogliśmy podziwiać jednocześnie piękno wysokich gór oraz błękitnego horyzontu morza. Na dodatek z hotelu na plażę mieliśmy może z 50m, bez żadnych wspinaczek i dziwnych dojść – wystarczyło tylko przejść przez ulicę i już mogliśmy się cieszyć krystalicznie czystą, orzeźwiającą i słoną wodą. Himarë nie jest dużą miejscowością, ale może poszczycić się kilkoma plażami i spokojnym, sielankowym życiem. Jest to też dobra baza wypadowa we wspomniane góry czy na wyjazdy gdzieś dalej w kierunku Grecji. Wypoczynek tu sprawiał nam przyjemność, nawet jak zdarzały się nietypowe sytuacje takie jak częste braki w dostawie prądu (tutaj to chyba norma, bo wiele sklepów było na to przygotowana ze swoimi agregatami prądotwórczymi), uboga sieć knajp, sklepy rodem z PRL, mało atrakcji i zamierające nocą miasto.

    Plaże Prinos, Potami oraz Spile

    Zawsze mieliśmy szczęście do plaż, również i tym razem. Ze względu na położenie naszego hotelu odpoczywaliśmy na plaży Prinos albo Potami. Plaże te były duże i urokliwe. Nawet nie przeszliśmy ich do końca. Poza ograniczonymi hotelowymi strefami to i tak na plaży było bardzo dużo miejsca. Nikt tu nie leżał jak sardynki. W szczycie sezonu (sierpień) w ogóle nie mieliśmy problemów ze znalezieniem miejsca, wręcz przeciwnie mogliśmy sobie wybierać miejscówkę gdzie tylko chcemy – bliżej lub dalej od wody, bliżej lub dalej od innych plażowiczów. Gdzieniegdzie były też ustawione darmowe, duże parasole, pod którymi można było schować się przed słońcem. Miejsca było na tyle dużo, że jakaś 3 osobowa rodzinka z małym psem rozbiła sobie na plaży namiot i tak spędziła cały tydzień. Co więcej, wieczorami, tak gdzieś po 18:00, plaża niemal pustoszała i zostawały tylko małe grupki niedobitków 🙂 Dzięki temu mogliśmy wyłożyć sobie nogi na hotelowych leżakach (które o tej porze robiły się darmowe) i popijając chłodne piwo wpatrywać się w morskie fale przy zachodzącym słońcu. Takie cudne widoki i romantyczne chwile zawsze działają nas nas kojąco i dodatkowo relaksują. Niestety wokół samej plaży nie było jakichś fajnych knajp czy restauracji. Plażowiczom szukającym imprez, dyskotek czy głośnej muzyki raczej ciężko będzie tu coś fajnego znaleźć i zapewne z nudów zorganizują sobie takie atrakcje sami. Himarë wydaje się być idealnym miejscem na spokojny, rodzinny lub romantyczny odpoczynek. W poprzednich latach, przebywając na bałkańskich plażach, zawsze mieliśmy ulubione miejsca z pysznym jedzeniem, chłodnym piwem i miłą obsługą. Niestety w Himarë nie znaleźliśmy takiej „naszej” miejscówki, do której byśmy z przyjemnością wracali. Wszystkie te restauracje czy knajpy były jakieś takie “zwyczajne”, bez emocji i w gruncie rzeczy pod tym względem Himarë pozostawało daleko w tyle za poprzednimi bałkańskimi krajami. W centrum, od którego dzieliło nas jakieś 800m nie było lepiej. Nie było ono jakimś wielkim skupiskiem atrakcji i punktów gastronomicznych. Kilkanaście knajpek. Deptak, który można było przejść w 5 minut tam i z powrotem, a skręcając gdzieś dalej panowała raczej „bida z nędzą”. Idąc z naszej plaży do centrum jedynie widoki na okolicę wynagradzały nam ten spacer pod malutką górkę. Także tutejsza plaża Spile była typową miejską plażą. Mała, ciasna i za dużo ludzi – parasol przy parasole. Tym bardziej cieszyliśmy się z lokalizacji naszego hotelu, gdzie panował nieco inny, spokojny i kameralny charakter. W czasie pobytu w Albanii wybraliśmy się też na jeden dzień do albańskiego Bora-Bora, czyli do Ksamilu – miejscowości tuż przy greckiej granicy i przy wyspie Korfu. Pomimo, że było tam przepięknie to jednak przytłaczający tłum i hałas szybko nam krzyknął, żeby wracać na naszą plażę do cichego i spokojnego Himarë, gdzie wczesną nocą miasto w zasadzie wymierało.

    Morze Jońskie


    Plaża, plażą ale do szczęścia brakuje jeszcze chłodzącej wody. Ta spełniła nasze oczekiwania w 100% i bardzo przypominała nam tą z Chorwacji. Krystalicznie czysta woda, piękne widoki i szum fal. Morze Jońskie było wspaniałe. Już sami nie wiemy czy to tu, czy w Chorwacji najwięcej czasu spędziliśmy w wodzie. Woda jednego dnia była spokojna, a drugiego fale ku naszej uciesze przybierały na sile. Z drobno kamienistej plaży wbiegnięcie do morza dawało niesamowitą przyjemność w upalne dni. Skwar z nieba nie lał się jednak zawsze. Pierwszego dnia słońce było za delikatnymi chmurkami i już wtedy zaczęliśmy się zastanawiać czy dobrze wybraliśmy miejsce na wakacje, co jednak szybko okazało się przedwczesnym zmartwieniem. Natomiast ostatniego dnia przytrafiła nam się porządna ulewa. Pobyt nad Morzem Jońskim był bardzo relaksujący. Pod taflą wody dziwnych morskich potworów nie brakowało, więc również snorkeling był udany, co od razu przełożyło się na spalone od słońca plecy. Pływając z rurką dało się jednak zauważyć, a w zasadzie poczuć dziwne prądy wodne z bardzo lodowatą wodą. Nie przeszkadzało to jednak na godzinne nurkowania w poszukiwaniu co raz to nowszych i większych morskich okazów.
    Do dziś miło wspominamy pobyt w Himarë, pomimo kilku niedogodności i przygód zarówno przed, w trakcie jak i na końcu tegorocznego wyjazdu powtórzylibyśmy wakacje w Albanii. Dość szybko przyzwycziliśmy się do specyficznego klimatu i sposobu życia Albanii. Po paru dniach nie przeszkadzał nam już brak ulubionej knajpy, deficytu towarowego w sklepach jak i ogólnego chaosu jaki wszędzie panował. W porównaniu do Albanii jaką zastaliśmy 3 lata temu i teraz to widać, że kraj zmienia się na lepsze. Przyjedziemy tu za kilka lat i z pewnością zastaniemy lepszą jakość i zmianę na plus.

    Galerie zdjęć

    Powiązane wpisy

    Reklama


    Dodaj komentarz